Quantcast
Channel: My Pink Plum!
Viewing all 204 articles
Browse latest View live

Lista postanowień noworocznych — grafika do druku

$
0
0

Ten rok był fantastyczny. Nawet nie wiem ile postanowień udało mi się zrealizować! Ale na pewno więcej, niż zamierzałam... Nie znaczy to wcale, że nie mam kolejnych planów! Mam, i to caluteńką masę :) W tym roku postanowiłam je spisać. Dając się przez Was przekonać, przygotowałam listy postanowień noworocznych, które możecie wypełniać swoimi planami! 

Cieszę się, że projekty z działu grafika sprawiły, że z chęcią tu wracacie. To wiele dla mnie znaczy! Kiedy podsumowywałam rok i przygotowywałam wpis z 8 najpopularniejszymi postami, a później czytałam komentarze i wiadomości, byłam niezwykle wzruszona. Dlatego z wielkim uśmiechem na twarzy usiałam do ostatniego w tym roku postu z grafiką do druku. Jeśli więc uwielbiacie spisywać swoje plany, to będzie to idealny projekt dla Was!

W zestawie znajdują się 3 wzory szablonów do wypełniania. Każdy z nich ma miejsce na wpisanie tego, co chcemy rozpocząć oraz co zakończyć. Znalazły się też rubryczki na uzupełnienie planów czytelniczych, filmowych i podróżniczych. Postanowiłam także dodać pole z rozszerzaniem umiejętności, czyli Nauczę się… Mam nadzieję, że będą one dla Was wielką motywacją. Powieszone na tablicy korkowej w gabinecie, przyczepione magnesami do lodówki lub umieszczone w ramce na blacie biurka, mają nam cały rok przypominać o realizowaniu planów i marzeń. 





 Linki do pobrania


Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop, a grafiki i fonty pochodzą z Design Cutsodpowiadam od razu, bo często pojawiają się o to pytania :)
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku 
  • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
  • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
  • Pliki zapisane są w formacie JPG
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

Wypełniamy? :)
Enjoy!

9 najfajniejszych aut z TV!

$
0
0

Kino stworzyło ogromną liczbę samochodów "ikon" i każdy szanujący się chłopiec zna je jak własne trampki. Do dziś jestem w stanie podzielić się z Wami samymi wartościowymi ciekawostkami na ich temat. Drogie Panie, czy wiedziałyście, na przykład, że żelaźniak, kiedy spadnie z balkonu to albo się popsuje, albo nie? No właśnie. Wiedza pacholęcego mężczyzny z początku lat 90-tych jest ogromna. Nie jedną dywanową szosę zjechaliśmy z kumplami z paczki. Samochody wybuchały (Pam! Szszszuuurrr! Bum! Kabusz!), skakały nad przepaściami (ze stołu na fotel), kobiety szalały (młodsza siostra kradła auta, a mama wołała na obiad). Ech, piękne czasy.

Przed Wami, tak na wesoły początek 2016 roku, lista najważniejszych filmowych samochodów w moim życiu. Kolejność jest mniej więcej chronologiczna. Inaczej się nie da, bo ciężko byłoby mi wskazać TEN jedyny.


1963 Ford Econoline Van

"The Mystery Machine"

Scooby-Doo, od 1979

Im dalej próbuję sięgać pamięcią, tym wyraźniej widzę samochód należący do Mystery Inc, czyli grupy amatorskich detektywów, wciąż wpadających na ludzi przebierających się za duchy i inne potwory. Już jako dzieciak uwielbiałem dreszczyk strachu z telewizora. Hitem dla mnie było intro serii "Scooby-Doo and Scrappy-Doo"— opuszczona stacja kolejowa z egipskim sarkofagiem na peronie i pole kukurydzy z ożywionym strachem na wróble... No ale wracając do auta, Mystery Machine był świetnie wyposażony! Znaleźć można było w nim liny, lampy i drabiny, W mojej wersji jeszcze miotacze ognia, granaty i karabiny. Ciężko ustalić, jaka faktycznie była marka tego samochodu, bo może to jest Chevrolet Astro, a może Ford Taunus Transit Van? Mniejsza o to! Był zielony i był super. Na łopatki kładzie wszystkie vany, które pojawiły się w filmach, filmach animowanych i serialach ever (nawet tego samego Forda, ale w stroju pieska w "Głupim i Głupszym"). No poza jednym, ale o tym za chwilę. 


1959 Cadillac Miller-Meteor

"Ecto-1"

Pogromcy Duchów, 1984

Choć Scooby z ziomkami nigdy (chyba) nie trafili na prawdziwego ducha, to już czwórka naukowców z Nowego Jorku zajmowała się ich tępieniem na poważnie. Drugi, po DeLoreanie samochód, który budowałem z klocków lego. Biały, charakterystyczny ambulans (choć zawsze myślałem, że to karawan) śmigający po ulicach z włączonym kogutem! Ech, to musi być widok. Niestety, ale nie jest to pojazd służb miejskich, a prywatnego przedsiębiorstwa, więc korki i światła też go obowiązują. Na szczęście zawsze byli na czas, by schwytać nieznośnego poltergeista lub białą damę. Po złapaniu ducha pakowało się sprzęt na pakę i wywoziło do centrum miasta, gdzie stało urządzenie, by je więzić. Może znacie jakieś fajne duchy do złapania w Polsce? ;)


1976 British Leyland Mini 1000

Jaś Fasola, 1990 - 1995

Najbardziej "uniwersalne w walce z dniem codziennym" auto na tej liście! Mieści w sobie połowę sklepu z akcesoriami do domu. W razie czego można zamontować dodatkowe siedzenie dla kierowcy na dachu (fotel, linka do kierownicy i zmiotka zmiany biegów nie są w zestawie). Warto wspomnieć, że ten model jest niezniszczalny. Przejechał po nim czołg w "Back to School Mr. Bean", a już był sprawny w "Good Night Mr. Bean". Zastanawia mnie to, jak pan Fasola zdał prawo jazdy... Coś mi się wydaje, że znalazł jakąś niewielką lukę prawną i zimnym wyrachowaniem ją wykorzystał, tak samo, jak podczas konkursu z psami. Przypomina mi się jednak, że podczas egzaminu z matematyki, to potrafił się wkuć, tylko miał pecha, bo wylosował słaby zestaw pytań.
PS. Do dzisiaj nie wymyślono lepszego autka na miasta. Jak pojedziemy z Madzią do Anglii, to takiego sobie przywieziemy! I misia pana Fasoli też. 


1994 Chevrolet Chevy Van

Drużyna "A", 1983 - 1987

Jedyny van, którego Mystery Machine nie położy na łopatki. Nigdy, ale również ten pojazd B. A. Baracusa nie jest w stanie zezłomować autka ekipy Scooby'ego. Można by zamknąć te dwa samochodziki w jakimś odpowiednio przygotowanym kontenerze i z ich wiecznej wojny można by mieć niewyczerpalne źródło energii. Van ma nawet swoją stronę fanowską pod tym adresem ;) Jeździł nim mały oddział byłych komandosów-zbiegów z więzienia. W serialu mnóstwo strzelania, wybuchów, obijania ludziom twarzy i zero ofiar śmiertelnych. Właściwie, to chyba każdy o własnych siłach schodził z ekranu. Nie wiem, czy wiecie, ale też miałem w domu takiego vana! Znajdował się dokładnie w salonie. Pod obrusem. Trzeba było tylko poduchy, to znaczy drzwi przynieść z foteli i voila! 


"Batmobile"

Batman, 1989

Puszka Coli dla tego, kto jest w stanie powiedzieć, jakiej marki może to być samochód. Batman zawsze mógł pochwalić się fajnymi samochodami. Świetny czarny Lincoln Futura z 1955 roku, poprzez zarąbiste "batmobilki" z komiksów i filmów animowanych, po filmowe maszyny jak ta z produkcji Burtona "Batman" i "Powrót Batmana" i jej kopie z kontynuacji, które zachowały chociaż odrobinę jej klimat. Niestety, ale nieforemny czołg z nowych batmanów Christophera Nolana jest pozbawiony wszelkiego klimatu gotyckiego art-deco. Batmobile wygląda niesamowicie, kiedy pędzi przez październikowe ulice i czarny las. Nie raz siedząc w fotelu z klocków Lego robiłem sobie kierownice i pomykałem, by walczyć z przestępczością metropolii Gotham.


1981 DeLorean DMC-12

"Wehikuł Czasu"

Powrót do Przyszłości, 1985, 1989 i 1990

A wicie, że to mogła być pralka? Najlepszy tuning samochodu w filmowym światku w historii. Doktor przeszedł sam siebie. Facet nie dość, że potrafi uzyskać lód z maszyny parowej, ukraść terrorystom uran i uśpić moją żonę w trzecim filmie (!), to jeszcze zrobił wehikuł czasu! Nic fajniejszego nie mogło mnie spotkać w dzieciństwie. Oczywiście, wtedy myślałem, że w 2015 roku, będę już na tyle stary, że będę mógł sobie latać na deskorolce i jeść pizze, kiedy chcę. Ale jak się okazało, z tego wszystkiego nic się nie sprawdziło. Kiedy oglądałem te filmy, nie raz zastanawiałem się, gdzie bym chciał takim samochodem pojechać (polecieć). Chyba najbardziej chciałem do czasów dinozaurów. No bo zastanówmy się momencik. Po kiego grzyba miałby ktoś wynaleźć wehikuł czasu, jak nie po to, by zobaczyć to cudowne dzieło ewolucji i supremację gadów? A jak nie dinozaury, to może daleka przyszłość? Co będzie stąpało po Ziemi za miliony lat, już w czasach, kiedy homo sapiens wyewoluuje na innych planetach w coś wesoło miejscowego. A właśnie, co będzie z ludzkością? O — albo przenieść się na własne podwórko i tak sobie patrzeć, jak się zmieniało, od powiedzmy 2015 do czasów Piastów... ;) Tylko gdzie ja na podwórku ukryję swojego DeLoreana, przecież każdy dzieciak go wtedy znał?! 


1958 Plymouth Fury

"Christine"

Christine, 1983

Teraz dwa samochody, które są odbiciem głównych sił walczących w świecie duchowym  Dobra i Zła ;) Tak filozoficznie, hehe.

Poznajcie Krystynę, największą diablicę świata czterech kółek. Nienajlepszy film dla dziecka, który taką wiarę w dobro przypisywał samochodom. Na działce u Cioci miałem nawet wymontowaną z malucha tablicę rozdzielczą :) Ale pojawienie się niezniszczalnej Christine, obdarło moją młodość z radości obcowania z pięknymi pojazdami... 


1967 Ford De Luxe

"Lighting"

Grease, 1978

...do czasu pojawienia się Błyskawicy! ;) Zeszła z szosy niczym, szara i zmarnowana. Narodziła się jednak na nowo, obleczona obłokiem dymu z rury wydechowej niczym chromowany anioł z rock n' rollowym sznytem! ;) Ile bym dał, by już jako duży chłopiec przejechać się tym autkiem! Najlepiej wracało mi się do tego filmu z moją kochaną Madzią. Ona doceniła urok i klasę tego Forda.


1967 Chevy Impala

"Baby"

Supernatural, od 2005

Moje najnowsze odkrycie, czyli jakoś z 2010-2011 roku. To już nie miłość dziecka, a dorosłego mężczyzny ;) Nie powtarzalny kształt i styl. Wspaniały kolor (czarny) i wykończenie. Wyposażona w bagażnik pełen pistoletów, kusz, proszków (na duchy), strzelb, nabojów, Playboyów i torebek po hamburgerach. Ta Impala jest najlepszym samochodem dla dorosłego, trzeźwo myślącego i twardo stąpającego po ziemi faceta. Oryginalnie jest jeszcze radyjko na kaseciaki z dobrą muzyką, czyli rockową , oczywiście. Po krótkiej nieobecności właściciela "Dziecinki", jego braciszek wsadził w nie jakieś ustrojstwo do grania muzyki do ćwiczeń w lycrze. Niestety. ...choć chyba tylko na chwilkę...



Na liście zabrakło wielu samochodów. Nie ma Forda Thunderbirda z "Telmy i Lyise". Zabrakło Forda Gran Torino ze "Starskiego i Hutcha", tak jak i nie ma Dodge'a Challengera z "Death Proof". Nie dojechał V8 Interceptor z "Mad Maxa". Nie ma, bo strasznie ciężko było wybrać, a chciałem bardziej te nostalgiczne cztery kółka wybrać, a nie tylko te, które odkryłem w czasach, kiedy legalnie i bez opieki mogłem pojechać do miasta. 

Jeździjcie bezpiecznie i pamiętajcie, że ostre zakręty zawsze można pokonać,
jadąc pod kątem 90 stopni po regale na TV.


PS. 1 Korciło mnie wziąć śmigacza Luka Skywalkera z "Gwiezdnych Wojen",
ale on nie miał kół, a coś mi podpowiada, że to chyba ważne...


PS. 2 Jeszcze bardziej korciło mnie, by włączyć do tej listy jeepa
i samochód wycieczkowy z "Jurassic Park",
ale temat dinozaurów i JP zostawiam sobie na później ;)

Czarno-białe grafiki motywacyjne po polsku — mega paczka 7 plakatów!

$
0
0

Lubimy Was, wiecie? :) Bardzo lubimy. I z tej właśnie sympatii postanowiliśmy przygotować dla Was coś fajnego. Naładowani pozytywną energią — usiedliśmy do pracy. Najczęściej prosiliście w komentarzach o motywacyjne plakaty w czerni i bieli. Super pomysł! Od razu przyszło nam do głowy kilka pomysłów. Mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu!

Kiedy czasem brak nam motywacji — możemy sami w sobie obudzić nastrój i dobre samopoczucie. Każdy dzień jest w końcu obietnicą wspaniałego życia, spełnienia marzeń i pokonywania wyzwań. Mamy nadzieję, że nasze plakaty dodadzą Wam na co dzień energii do działania! :)  



7 wzorów!
czarno-białych plakatów
z polskimi sentencjami




 Linki do pobrania

Rób to co kochasz     |    Nigdy się nie poddawaj    |    Cześć


Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku 
  • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
  • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
  • Można je skalować do A3 bez dużej utraty jakości 
  • Pliki zapisane są w formacie JPG
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

Niech Wasze mieszkania będą jeszcze piękniejsze!

Enjoy!

Kobiety powinny oglądać Gwiezdne Wojny

$
0
0

Mieszkając z facetem-nerdem, niemal na każdym kroku narażona jestem na obecność smoków, pistoletów maszynowych, kobiet w pelerynach, gier fabularnych, kosmitów, kotów Schrodingera, statków kosmicznych, latających desek, duchów, [tutaj trwa długa wyliczanka], wąsatych dinozaurów, skaczących robali, żołnierzy kosmosu, planet miast... Bogu dzięki, oszczędził mi bractwa rycerskiego, choć miecz stoi w szafie. Przyznam, że ma to swój urok i dziś nie wyobrażam sobie Kamila bez tego wszystkiego. Lubi taką estetykę, a historie, które pochłania, mają swoją wartość. Właściwie, to czasy dla dzisiejszych trzydziestolatków kochających fantastykę, są obfite w takie historie. Jeszcze niedawno mieliśmy Hobbita, widzieliśmy też Avengersów, był Mad Max, właściwie w tym miejscy mogłabym zrobić kolejną wyliczankę. Chciałam się jednak skupić nad najnowszą okazją, która sprawiła, że z niemałą grupą przyjaciół, poszliśmy do kina. Nie trudno zgadnąć, że chodzi o Gwiezdne Wojny, Epizod VII: Przebudzenie Mocy. Recenzją miał zająć się mąż, ale jego entuzjazm zaczął za bardzo przejawiać dziecięce gaworzenie ;) Pozwoliłam mu pomóc mi merytorycznie, bo ja nie muszę pamiętać nazw wymyślonych planet ;)


Skończyła się wojna domowa, która rozbiła potężne Imperium na kawałki. Rebelianci wskrzesili Republikę, ale gdzieś na rubieżach zachowali się tacy, którzy pamiętają i chcą, by nikt nie zapomniał o grozie białych pancerzy, zamaskowanego, czarnego rycerza i potężnej broni zdolnej niszczyć planety. Czekają tylko na moment, kiedy będą mogli zademonstrować potęgę swojej nowej broni. Gdzieś w tym wszystkim znalazła się Rey, sierota z pustynnej planety Jakku. Szpera wśród gruzowiska po wojnie i cmentarzysku olbrzymich maszyn kroczących ostatniej wojny przedmiotów, które wymienia na jedzenie. Ów planeta staje się gniazdem nowej przygody. Na planetę przybył najlepszy pilot Ruchu Oporu, Poe Dameron. Generał Leia wysłała go na Jakku, by odnalazł mapę pobytu jej brata, legendarnego rycerza Jedi, Luke'a Skywalkera. Niestety, wszystko bierze w łeb, ponieważ ściga go Gwiezdny Niszczyciel Nowego Porządku, tego, co zostało po dawnym Imperium. Na jego pokładzie znajdują się młody szturmowiec, Finn oraz tajemniczy i potężny Kylo Ren. Ta trójka ściera się razem w pacyfikowanej wiosce, z której ucieka droid BB-8 z informacjami, których wszyscy poszukują. Niedługo później trafia na Rey... 

Bardzo starała się, by nic nie napisać więcej niż to, co możecie zobaczyć w pierwszych 5 minutach. Ale od razu mogę śmiało powiedzieć, że historia zatoczyła koło i fabularnie jest to kalka tego, co już widziałam w całej "starej trylogii". Z drugiej strony, Kamil twierdzi, że tą jedną częścią, chciano "wymazać" bajkową estetykę "nowej trylogii" i przy okazji dać widzom to, na co czekają. A na co czekają? Na "stare, dobre Gwiezdne Wojny". Myślę, że z tego J.J. Abrams, reżyser, w pełni się wywiązał. Ale od początku.



Postać Rey to główny powód, dla którego dziewczyny powinny oglądać Gwiezdne Wojny. Dawno nie widziałam tak ciekawej postaci kobiecej. Jest to fajna, silna i niezależna dziewczyna, jednocześnie niebędąca feministyczną kalką mężczyzny. Ma w sobie coś z każdej z postaci "starej trylogii". Ma wrażliwość i idealizm młodego Luka Skywalkera, ma niezależność i wolę walki Lei, ma też szelmowski błysk w oku, jaki mogliśmy oglądać w Hanie Solo. Gwiezdne Wojny potrzebowały solidnej postaci kobiecej, po nieciekawej Padme z "nowej trylogii" i już nieco podstarzałej już księżniczki z Nowej Nadziei. Dziewczyna ma niesamowity urok i talent, a jak się okazuje, Daisy Ridley brakuje jedynie rozbudowanego, filmowego CV. Jest w tym samym miejscu, co kiedyś Mark Hamill i Carrie Fisher. Mam nadzieję, że nie będzie miała równie "barwnej" kariery co oni (no dobra, Carrie poszło lepiej)...

Finn, czarnoskóry młodzieniec jest... Ciężko właściwie powiedzieć. Z jednej strony jest szkolonym do zabijania twardzielem, szturmowcem Nowego Porządku. Chłopakiem, który mimo braku doświadczenia, potrafi o siebie zadbać. Ma w sobie odwagę, posiada umiejętności, a co najważniejsze — wolną wolę, którą chciano mu odebrać. Z drugiej strony jest w pewnym momencie takim typowym śmieszkiem. Jego postawa i teksty mają rozbawić, co moim zdaniem... nie pasuje tej postaci. O wiele lepiej spisuje się w sytuacji niewymuszonego humoru. Scena, w której razem z Rey wpadają na siebie i podnieceni trajkoczą, jakimi to oni nie są super pilotami, strzelcami, bohaterami i nie wiadomo czym jeszcze. Między tą parą jest taka super przyjacielska chemia, że trzymam kciuki, oby scenarzyści nie zniszczą jej jakimiś nieprzemyślanymi decyzjami.

Kylo Ren to nie taki bad guy, którego się spodziewaliśmy. Wielu z tego powodu nie kryło rozczarowania. Zgadzamy się jednak z Kamilem, że to wynika z niezrozumienia postaci. Musicie bowiem zrozumieć, że Kylo, jest rozczarowaniem sam dla siebie. Pod maską nie skrywa oszpeconego oblicza, jakie było pod maską Vadera, czy pod kapturem Imperatora. Moduluje komputerowo głos, ukrywa twarz, jest brutalny i gwałtowny, ale to wszystko poza ogarniętego chaosem młodego mężczyzny. Jest ślepo zapatrzony w swoich złych idoli... i o ile wszystkich wokoło okłamuje, to wobec siebie jest okrutnie szczery. Jest rozczarowaniem, jak już napisałam, przede wszystkim dla siebie. Abrams nie dał nam jednej rzeczy, której nie da się dać — nowego Vadera! I całe szczęście. Za to dostaliśmy "Anakina Skywalkera", czyli przyszłego Vadera, którego powinniśmy oglądać w "nowej trylogii", ale ówczesnym twórcom, coś wtedy nie wyszło.

Poe Dameronowi zabrakło czasu, a jest to taki fajny facet... Najlepszy pilot w galaktyce, ale nie nosi się z tym (albo nie poznaliśmy tej jego strony). Typ przyjaciela, na którego pomoc zawsze możemy liczyć. Jego momenty z Finnem, to ta sama chemia między tamtym, a Rey. Mam nadzieję, że to trio (jeśli takim się stanie), będzie równie niezapomniane co Luke, Leia i Han. Niestety, poza tym, bardzo ciężko coś o nim więcej napisać. Mamy wielką nadzieję, że w kolejnych częściach przyłożą się do rozwinięcia tej postaci!

Ale czym byłaby nowa gwardia, gdyby nie pomoc dobrze nam znanych bohaterów z wcześniejszych filmów? Choć ich czas już minął, choć zostali bohaterami, teraz muszą ustąpić miejsca nowym. Znowu pojawia się Han, znowu jest Leia. Ich spotkanie po latach... Widziałam niedbale skrywane wzruszenie na twarzy Kamila. Eh, ta ponadczasowa miłość księżniczki i hultaja ;) Poza nimi wierny przyjaciel Solo — Chewbacca, którego rola w niczym się nie zmieniła — ma być misiowatym, ryczącym, zdolnym do wyrywania ramion towarzyszem z potężną kuszą... Jest też C-3PO, jest R2-D2... Wszyscy są świetni, ale przyznaję, że to ci nowi bohaterowie przykuwają większą uwagę. Obecność "staruszków" jest dla nostalgii. Mają być dla nas mędrcami, przewodnikami i nauczycielami, którzy pokażą nam drogę. A, i jeszcze Luke...


Kiedy trzydzieści lat temu Gwiezdne Wojny pojawiły się w kinach, świat był w szoku, jak prawdziwie wyglądały efekty specjalne. Kantyna pełna kosmitów, statki kosmiczne, ze sławnym Sokołem Milenium i bitwami nad Endorem (Powrót Jedi), czy na Hoth (Imperium Kontratakuje). Potem pojawiła się "nowa trylogia" z wszechobecnym CGI. Niestety, wtedy magia i "prawda" gdzieś uleciały. Zostały przytłoczone ilością stworów, wielokolorowym i ruchliwym tłem i szalenie skomplikowaną choreografią walki. Było tak intensywne, że wszystko to zamieniło się w plastikową, kolorową bajkę.

Fani potrzebowali tym razem czegoś innego. Czegoś bardziej realnego i brudnego. Twórcy słusznie doszli do wniosku, że im mniej CGI, a więcej praktycznych efektów, makiet, modeli, kukieł i robotów, to lepszy efekt i większa szansa na to, że to, co widzimy, wyda nam się prawdziwe. Przełożyło się to również na całą estetykę innych aspektów filmu. Dostrzegamy to w prowadzeniu narracji akcji. Teraz widzimy co, kto, kiedy i jak. Nie musimy nic zgadywać, niczego się domyślać. Wiemy gdzie wleciał samolot, a skąd wyleciał. Nie mamy chaosu na ekranie. Epizody 1-3, nie dawały nam tej przyjemności. Realizm, to siła tej części. A właśnie, najsłodszy od czasów Wall-Ego robot, BB-8, to prawdziwy robot, a nie wygenerowany komputerowo "duch".

Zabrakło jednak w Przebudzeniu Mocy spokoju fabularnego. Odpowiedniego tempa. Początkowa spokojna ekspozycja, szybko się skończyła i film zaczyna gnać. Co chwila odkrywamy nowe miejsce i poznajemy nową postać. Akcja, walka, cięcie — następne ujęcie, akcja, walka, cięcie. Dwie godziny mijają za szybko. Na koniec uświadamiamy sobie, że niewiele mieliśmy czasu, by dowiedzieć się, jak przez te 30 lat zmieniła się galaktyka i kim są główni bohaterowie. Epizody otwierające trylogie (Epizod 1: Mroczne Widmo i Epizod IV: Nowa Nadzieja), miały zamkniętą formułę, choć wiedzieliśmy, że po nich pojawią się kolejne części, to same w sobie opowiadały coś skończonego. Tym razem mieliśmy coś na kształt kolejnego odcinka serialu, na koniec zostawieni ze zbyt dużą ilością pytań. Szkoda tylko, że na odpowiedzi będziemy czekać nie tydzień, a rok, czy dwa. Nie wiem, na czym to polega, ale "nowa trylogia", mimo iż była bardziej dynamiczna i skomplikowana, miała więcej oddechu.

Największa zaleta jest jednocześnie największą wadą Przebudzenia Mocy. Chodzi mianowicie o kalkowanie fabularnych rozwiązań epizodów 4, 5 i 6. Mamy znowu "gwiazdę śmierci", plany ukryte w robocie, mamy pustynną, zimową i zieloną planetę. Mamy dziesiątki innych nawiązań, nawet tych niewielkich, które miały być mrugnięciem oka do starego fana, ale powiedzmy sobie szczerze, ile razy można oglądać dokładnie takie same pomysły? Ile razy można słuchać też tej samej muzyki. Mam jednak nadzieję, że to tylko po to, by w kolejnych częściach, na uklepanej na nowo ziemi, z nową estetyką, obejrzymy nową historię. Usłyszymy nowe, niezapomniane motywy muzyczne, zachwycimy się nowymi, kultowymi scenami.

Dobrze, dość narzekania, ponieważ na Gwiezdnych Wojnach bawiliśmy się wyśmienicie! Nie pogubiłam się w fabule, choć bałam się, że brak jakiejś większej wiedzy w tym temacie pozbawi mnie przyjemności zabawy. Jako dziewczyna, mogłam spojrzeć na ten świat oczami Rey. Zrozumieć go i polubić. Bawiły mnie sympatyczne sceny między Rey a Finnem i emocjonowały spojrzenia Lei i Hana. Właściwie, to brakuje mi porządnych filmów o relacjach i miłości starszych ludzi. Tutaj miałam coś na ten kształt. Efekty specjalne urzeczywistniały historię i już mam ogromną ochotę na kontynuację. Kamil coś wspomina, że jeszcze w tym roku będzie jeszcze jeden film tej marki — Rogue One: A Star Wars Story. Nie możemy się doczekać!


Strasznie się ciężko pisze recenzję tego filmu, nie zdradzając za dużo. W pewnym momencie internet śmiał się ze strachu przed spoilerami ("Spoiler Alert! Akcja dzieje się w odległej galaktyce!"). Właściwie, to omówienie go wymaga wiele czasu i grupy ludzi, którzy mogliby wymieniać się swoimi spostrzeżeniami. Kombinując odpowiedzi na pytania, na które nie dano odpowiedzi. Pospierać się i powymądrzać. Są to świetne chwile z przyjaciółmi. Takich właśnie życzę Wam wszystkim po tym, kiedy już wrócicie z kina zakochani albo zawiedzeni nowymi Gwiezdnymi Wojnami.

Niech Moc będzie z Wami!

DIY Poroże na ścianę lub do ramki– 2 wzory do druku

$
0
0

Wieszanie rogów budzi wiele kontrowersji. Zwykle chodzi o aspekt moralny, bo "żeby ściągnąć rogi z jelonka, trzeba pierw go zastrzelić." Oczywiście jest to bzdura. Jeleniowate corocznie zrzucają poroża, bo dla nich to głównie niewygoda. A dla nas piękna pamiątka po cudownym stworzeniu. Niestety, jest to dość droga dekoracja. Mam dla Was jednak piękne, domowe rozwiązanie. A może samemu zrobić rogi? Na przykład wyciąć z papieru? Mamy dziś dla Was zestaw dwóch grafik i propozycję małych wycinanek. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na trochę pracy :)


Musicie wiedzieć jedno, tym razem czeka Was więcej pracy niż przy wydruku plakatów, które ostatnio zrobiły furorę. Musicie przygotować w miarę gruby karton, na którym wykonacie wydruk, ostry skalpel i jakąś piękną kartkę z kolorem, lub wzorkiem pod spód. No, chyba że macie ładną ścianę ;) Jak się pewnie już zorientowaliście, druk jest dwustronny. Wycinając poroże, musicie jak najbardziej trzymać się linii, a to dlatego, że kiedy wygniecie je na drugą stronę, nie było ich widać.


Odginając poroże, musicie być delikatni i pewni, że w żadnym miejscu papier się nie łączy. Bardzo łatwo tak nieatrakcyjnie podrzeć karton, a zależy nam na tym, by wycięcie było jak najlepsze. Musicie się też postarać, by go nie połamać.  



2 wzory
rustykalnych poroży
do wycięcia


 Linki do pobrania

WZÓR 1     |    WZÓR 2 

Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop – odpowiadam od razu, bo często pojawiają się o to pytania :)
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku 
  • Drukować je należy na twardszym papierze
  • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
  • Pliki zapisane są w formacie PDF
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)


Enjoy! :)

Girlanda z alfabetem (polskie znaki) wzór dziewczęcy — grafika do druku

$
0
0

Wiem, wiem, znów kwiaty! Ale czy mogłoby być inaczej na najbardziej kobiecym blogu w sieci? Czuję już powoli nastój walentynek, więc romantycznych grafik oraz tematów będzie tylko więcej i więcej. Po porożach 3D przyszedł czas na… Girlandę, która fantastycznie sprawdzi się jako dekoracja w pokoju dziewczynki, będzie też pięknym akcentem ślubnym, ale i również ozdobą wnętrz w stylu np. shabby chic. Pomysł na girlandę podsunęliście mi sami, za co bardzo dziękuję. Wzór, który znajdziecie w tym poście, otwiera serię girland na blogu.

Planuję i dekoracje chłopięce, nie martwcie się! Może jakieś kuchenne? Wśród plakatów motywacyjnych najbardziej popularny jest ten z kawą, także tematów nie brakuje. A mi energii, więc coś czuję, że będzie tutaj kolorowo.



W zestawie znajdziecie polski alfabet. Wiem doskonale jak ciężko znaleźć girlandy z polskimi literami, więc tym bardziej cieszę się, że mogę realizować ten cykl projektów. Serce mi rośnie, kiedy piszecie, że podobają Wam się grafiki, bo są w naszym pięknym języku. Chyba już w innym projektować nie będę :))
Do DIY potrzebujemy:


  • wydruku wybranych liter
  • nożyczek
  • wstążki, do której umocujemy litery
  • taśmy klejącej zwykłej do przyklejenia liter na wstążkę
  • taśmy washi tape do umocowania girlandy na ścianie


girlanda z alfabetem
(polskie znaki)

 Linki do pobrania


Projekty są gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop – odpowiadam od razu, bo często pojawiają się o to pytania :)
  • Nie zmieniam kolorów ani wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępniona grafika jest jedyną wersją girlandy
  • Grafika w wersji dla chłopca pojawi się za jakiś czas :)
  • Pliki zapisane są w formacie JPG i zawierają wszystkie litery alfabetu polskiego, dla wygody pobierania spakowałam je w ZIP
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku, wymiary pojedynczej litery to 8 cm x 8 cm, ale możecie je drukować w każdej mniejszej wielkości (ewentualnie większej, do 30% powiększenia nie powinny tracić na jakości)
  • Zalecam drukowanie na papierze o większej gramaturze (ok. 240g, czyli np. blok techniczny)
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

Enjoy! :)

Karteczka z Wi-Fi dla gości – 4 wzory do druku

$
0
0

Mamy dla Was dziś coś, co fantastycznie sprawdza się na imprezach. Coś niewielkiego, ale ogromnie praktycznego. Widziałam nie raz u kogoś ze znajomych, że dostępy do sieci wiszą na zwykłych sklerotkach, przyczepione do lodówki czy tablicy w kuchni. Pomyślałam, że obok plakatów, super byłoby zaprojektować karteczki do wpisania danych WiFi i podzielić się nimi z Wami! Wydrukujcie je i przyczepcie w jakimś widocznym miejscu, choć niekoniecznie eksponowanym. Niech Wasi goście podłączą się bez skrępowania! I dajcie nam znać, jak się taki patent sprawdza :)

Nie ma potrzeby, by smartfony znajomych, praktycznie non stop podłączone do sieci, pożerały cenne kilobajty miesięcznego transferu, uaktualniając powiadomienia z Facebooka, czy e-maili. Pewnie nie raz impreza ociera się o zabawę przy użyciu sieci — a to zabawne obrazki, czy filmy z YT lub puszczenie ostatniego szlagieru ze Spotify, by nie wspomnieć o najzwyklejszym pokazywaniu swoich zdjęć, które wrzuciliśmy w chmurę.  Wiemy, wiemy — wypadałoby poświęcić gościom i gospodarzowi jak najwięcej czasu podczas domowej imprezy, ale to już powoli norma, że pada pytanie dotyczące danych do Wi-Fi.




4 karteczki z Wi-Fi
do wypełnienia

 Linki do pobrania


Projekty są gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop – odpowiadam od razu, bo często pojawiają się o to pytania :)
  • Nie zmieniam wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępnione grafiki są jedynymi ich wersjami
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku, wymiary pojedynczej kartki to A6, jednak wszystkie rozmieszczone zostały na jednym formacie A4 w pliku JPG
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)




Enjoy! :)

Jak użyjecie grafik to oznaczcie mnie na Instagramie :)
Z wielką chęcią obejrzę, polajkuję i skomentuję Wasze posty! :)

Kilka słów o miłości — plakaty dla zakochanych

$
0
0

Takie oto kilka rad ma mój Kamil do innych mężczyzn:

Codziennie rano mów jej "kocham cię".
  Niech to będą pierwsze słowa, które słyszy każdego dnia.  Niech to wejdzie w nawyk.  Nie znaczy to, że zaraz zacznie to być mechaniczne.  Niech wie, że ją kochasz. Nawet jeśli będzie wkurzona, że ją budzisz.


Jeśli nie powiesz jej, że ją kochasz, zaraz jak się obudzisz — powiedz jej, że ją kochasz, kiedy wychodzisz do pracy.

Będąc w pracy, pamiętaj o niej. Wyślij jej SMS-a i przypomnij jej o sobie. Nie czekaj, by była pierwsza. Bądź pierwszy. I nie oczekuj odpowiedzi, choć pewnie ci ją wyśle. Daj jej znać, kiedy wracasz do domu.

Rozmawiajcie. Spędzajcie razem czas. Ja wiem, że facet to samotnik. Pamiętaj jednak, że twoja połówka tęskni za tobą w każdej chwili, kiedy ty chcesz być sam. Nie możesz dopuścić do tego, żeby poczuła się ignorowana i odtrącona. I pamiętaj — bądź dla niej miły. Komplementuj ją, zachęcaj i dziękuj.

Miejcie wspólne zainteresowania. Oglądajcie razem seriale, grajcie razem w gry. Rozmawiajcie o książkach, słuchajcie wspólnie muzyki. I śpiewajcie. Macie własną piosenkę? Musicie mieć własną piosenkę.

Śmiej się z jej dowcipów. Skoro jesteście razem, to na pewno macie identyczne poczucie humoru. Jeśli nie, z czasem zaczną was bawić te same rzeczy. Zawsze uśmiechaj się dla niej. A kiedy temat się urwie, choć pewnie i tak skaczecie z tematu na temat — powiedz jej "kocham cię".

Dotykajcie się. Głaszcz ją, przytulaj, drap po plecach (oczywiście delikatnie). Niech czuje bliskość. Nie ma lepszego lekarstwa na nieszczęście jak przytulenie się. A kiedy będzie zasypiała, zgaś światło i powiedz "kocham cię".



4 wzory!
plakaty dla zakochanych
z polskimi hasłami




 Linki do pobrania

MIŁOŚĆ     |    Bądź mój (v. 1)    |    Bądź moja (v. 2)

Mów szeptem...     |    Kocham


Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.
  • Przygotowane są w wysokiej jakości druku 
  • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
  • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
  • Można je skalować do A3 bez dużej utraty jakości 
  • Pliki zapisane są w formacie JPG
  • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

Pamiętajcie, miłość jest najważniejsza!


Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? Nieromantyczne filmy o miłości

$
0
0

Walentynki to świetna okazja do przypomnienia sobie najlepszych miłosnych filmów. Jeśli nie wiecie, na co macie ochotę, to w internecie znajdziecie mnóstwo świetnych rankingów. Polecać Wam będą klasyczną historię Romea i Julii, uwielbianego przeze mnie i polecanego przy każdej okazji Zakochanego bez pamięci, napomkną o Titanicu. Szukając nieoczywistych filmów, zaproponują Wam (i oczywiście słusznie!) Dumę i uprzedzenie,Czekoladę,Uwierz w ducha i Zakochanego kundla. Sam bym umieścił w takim zestawieniu Dziennik Bridget Jones, Mamma Mię!,Czego pragną kobiety, Amelię, Brzydką prawdę, 27 sukienek i O północy w Paryżu. Mam też kilka podobnych tytułów w głowie, ale nie chcę tym razem o nich mówić. Szukam czegoś innego do tego zestawienia. 

Mamy w życiu dużo stresów, to sprawia, że pojawia się ochota na przyjemne filmy. Najlepiej, by dużo się na nich nie płakało. By było trochę o życiu, ale w taki sposób, by wynikało z tego, że życie jest fajne. Choć te filmy są o miłości, to przede wszystkim są o poszukiwaniu siebie. Takie romanse chyba najbardziej mnie poruszają. 

Wczoraj widziałem dwoje staruszków siedzących na ławeczce w centrum handlowym. Trzymali się za ręce. Uśmiechali się. Nie wiem kim byli i co przeżyli. To brzmi jakaś dobra opowieść, prawda?




komedia romantyczna, 2014

Przyjemny film nieszczególnie epatujący dramatem, tragedią i banałem. Niby komedia romantyczna, ale w najlepszej proporcji romansu do rzeczywistości. Troszkę przez łzy, troszkę przez uśmiech. Historia opowiadająca jak strach i niepewność młodości piszą scenariusz naszego życia. Mamy tutaj przyjemnych bohaterów, nieprzekombinowanych i całkiem prawdopodobnych. Bardzo ludzka historia. Do tego na podstawie zgrabnie napisanej książki.



komedia romantyczna, 1989

Miłość to nie tylko gwałtowny wulkan uczuć. Często jest tak, że miłość dojrzewa latami. To jedna z takich historii, którą już na pewno znacie. Polecam jednak przypomnieć sobie ją raz na jakiś czas. Zaczęła się ona od lekkiej niechęci, która przeobraziła się w przyjaźń, by po długich latach okazała się wspaniałą, żywą miłością. Ponoć nie istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Ja mam tam swoje zdanie na ten temat. Prawdziwa przyjaźń oparta jest na miłości. A prawdziwa miłość, na przyjaźni.



romans, muzyczny, 2010

Miłość, pasja, namiętność i romans. Taki jest jazz. On—Chico, muzyk. Ona—Rita, wokalistka. Przez takie filmy człowiek czuje się zakochany! Czuje się tęsknotę za upałem..., spieczonymi ulicami..., zapachem kobiecego ciała..., lekkiego przeciągu między wąskimi uliczkami wpadającego przez falujące zasłony..., smakiem przypraw..., brzdękającymi dźwiękami gitary gdzieś za rogiem... Intymna układanka składająca się na cudowny pejzaż ludzkiej zażyłości, przeznaczenia i wyjątkowości historii każdego z nas.



komedia romantyczna, dramat, 2009

Każdy koniec jest początkiem czegoś innego. Czasem by poznać miłość swojego życia, należy zakochać się w kimś innym, bo miłość ma wiele twarzy. Niestety większość filmowych romansów, to przesłodzone, niewiele warte i płaskie nowelki. W przypadku (500) Days of Summer nie mamy typowej powiastki i romantycznego mitu. Prawdę powiedziawszy, jedyny ocierający się o taki wątek, to postawa głównego bohatera, niepoprawnego idealisty i romantyka, który trafił na kobietę z innej bajki.



komedia, dramat, 2013

Dlaczego pozwalamy sobie na to, by nie realizować swoich snów? Kiedy tracimy swoje marzenia? Życie jest zbyt krótkie, by móc z niego tak po prostu zrezygnować i zmarnować je na życie z dnia na dzień. Tak zaczął żyć Walter Mitty. Ruszył w drogę, tak jak pragnął. A chciał wyjechać i przeżyć przygodę. Poczuć, że żyje. Poza tym to historia o tym, jak miłość potrafi pchnąć nas na właściwe tory, by realizować to, do czego zostaliśmy powołani na ten świat.



komedia romantyczna, 2010

Bardzo prosta i w tej prostocie piękna historia pokazująca, że nawet jeśli przeżyjesz szczęśliwie życie, to u progu końca zawsze możesz powrócić do jego początku. Czasem trzeba zmierzyć się z demonami swojej przeszłości, ale może być i tak, że okażą się one twoimi aniołami. Możecie udać się w świat wspomnień i porzuconej przyszłości, by zakochać się znowu jak dziecko i zapisać ostatni rozdział tak, jak pragnęliście od początku. Bez wypominania, z szacunkiem i troską o to, co przeżyliście bez siebie pomiędzy waszym wspólnym wstępem, a zakończeniem.



dramat, 2005

Film o niezręcznej ciszy i samotności. Rachunek sumienia głównego bohatera. Razem z nim odwiedzamy "malownicze" zakątki Stanów w poszukiwaniu matki jego dziecka, o którym wcześniej nie wiedział. Podróż samotnego człowieka, który niczym Scrooge ogląda swoją przeszłość przez pryzmat czterech pięknych, ale bardzo różnych kobiet. Teraźniejszość, czyli jego szare życie... Zastanawiamy się z odgrywanym przez Billa Murraya Donie, jak by się ono potoczyło, gdyby związał się z każdą z nich. Cztery różne alternatywny.... Pozostawiamy Dona samego, gdyż jego przyszłość należy już tylko do niego. Po obejrzeniu filmu długo się nad tym zastanawiałem i mam nadzieję, że nie.



biograficzny, dramat, 2011

To chyba mój ulubiony film o przyjaźni. Nie ma w nim podtekstu jak w Love, Rosie, nie ma długoletniej pogoni za sobą jak w When Harry Met Sally. Może też dlatego, że opowiada o dwóch mężczyznach? Nie wiem, ale między nimi jest więcej miłości i chemii, niż w niejednym filmie romantycznym. To dwóch charakterników, których przyjaźń jest tak na miejscu, tak uczciwa, tak prawdziwa, że nikt nie ważyłby się jej zaprzeczyć.

To na razie tyle. Dobrych filmów o miłości nigdy za wiele, ale nie chcę, byście spędzili tutaj więcej czasu, niż na oglądaniu któregokolwiek z nich ;) Podzielcie się swoimi ulubionymi filmami o miłości i przyjaźni. Wskażcie pary filmowe, między którymi czujecie najprawdziwszą relację. A może, ktoś z Was ma do opowiedzenia nam swoją historię miłosną?

Dobrego oglądania!
P.S. Zadzwońcie do swojego samotnego przyjaciela lub przyjaciółki w Walentynki. Powiedźcie, że ją, lub jego kochacie. Na pewno się ucieszy :)

9 najpiękniejszych flakonów pefrum

$
0
0

Dzisiejszy post będzie o perfumach, choć nie będzie o zapachach. No dobra, może nie w pierwszej kolejności! Postanowiłam zrobić jedno z ładniejszych, bardzo kobiecych zestawień, jakie znajdziecie na blogu. Zebrałam dziewięć najpiękniejszych flakonów perfum. Oczywiście moim zdaniem, więc nie spodziewajcie się obiektywnych prawd. Jestem kobietą, zajmuję się designem zawodowo, więc uwielbiam przeglądać perfumerie w poszukiwaniu inspiracji. 

Projektanci wiedzą jak przyciągnąć wzrok i uwagę kobiet. Umieją sprawić, żebyśmy poza zapachem, pokochały również design flakonu. Nierzadko to on decyduje o tym, że sięgamy po dane perfumy! Miałam dość trudny wybór, bo chciałam ograniczyć się do dziewięciu nieoczywistych pozycji. Dajcie koniecznie znać które z nich znacie i uwielbiacie :)


  • Miss Dior Blooming Bouquet,Christian Dior
    Klasyka Diora to chyba najbardziej dziewczęcy flakonik w tym zestawieniu! Przywołuje mi wspomnienia czasu studiów, i mimo że nigdy jakoś nie trafił do mojej kolekcji, to doskonale pamiętam go z półki mojej współlokatorki.
     
  • Daisy DreamMarc Jacobs
    Dość długo zastanawiałam się nad tym, który flakon Marca Jacobsa wybrać. Bo niewątpliwie perfumy tego projektanta kojarzone są z pięknym designem i stylem nie do podrobienia. Padło na Daisy Dream, wszystko gra tu idealnie!
     
  • La Panthere Legere, Cartier
    Design z najwyższej półki. Masywny flakon cudownie odbija światło, a złote elementy uzupełniają kompozycję, podkreślając niepodważalny styl marki.


    • Aqua AllegoriaGuerlain 
      Miałam mały dylemat. Długo zastanawiałam się nad tym, który flakonik Guerlain wybrać. Rozważałam m.in. Idylle, która miała huczną premierę w 
      2010 roku. Jednak Aqua Allegoria jest o dekadę starsza i zdobyła tytuł najbardziej kultowej wśród perfum marki.
       
    • Valentina AssolutoValentino
      Tu nie będę wiele pisać. Absolutnie kocham ten flakonik i będę go miała w kolekcji, żebym mogła codziennie podziwiać, po prostu!
       
    • Jeanne, Lanvin
      Jeśli ktokolwiek pyta mnie, jaki jest mój ulubiony zapach, to od lat jedyną odpowiedzią jest Jeanne. I, mimo że zdradzam ją czasem z różnymi perfumami, to ta tiulowa buteleczka ZAWSZE znajduje się na mojej półce. To była miłość od pierwszego wejrzenia! 




      • Jasmin Noi, Bvlgari 
        Bvlgari jest mistrzem projektowania pięknych flakonów i miałam naprawdę trudny wybór. Design jednej z najbardziej luksusowych marek świata jest niesamowicie charakterystyczny i zawsze budzi podziw. Czarny flakon to absolutny hit!
         
      • Manifesto, Yves Saint Laurent
        Zapytałam Kamila, który flakonik wybrałby jako "ten najpiękniejszy". Wskazał YSL. Wcale nie jestem zdziwiona. Prosty, elegancki i kipiący kobiecością! Uwielbiam takie delikatne zabiegi, jak to pokreślenie kobiecej talii, jest po prostu mistrzowskie!
         
      • Kenzo Jungle, Kenzo
        Prosty flakon, w którym całą robotę robi… Zatyczka! Jest niesamowicie egzotyczny jak sam zapach. To chyba jeden z najlepiej dobranych designów do nu zapachowych ever :)

      A jakie są Wasze ulubione flakony perfum?
      Dajcie znać, które z chęcią dodalibyście do mojego zestawienia!



        DIY — Pudełka na prezenty walentynkowe 2 wzory do druku

        $
        0
        0

        Zauważyliście, że zaraz walentynki? Myślę, że już część z Was już w swoich kalendarzach wokół 14 lutego nakreśliło czerwone serduszko. Pewnie poszukujecie inspiracji i dekoracji. Spieszę do Was z czymś baaardzo pastelowym. Niedawno były plakaty, a co powiecie teraz na walentynkowe pudełeczka? :)

        Możecie do nich schować ciasteczka, cukierki lub jakiekolwiek inne łakocie, które przygotujecie dla swojej sympatii. Na pewno zauważy i z ciekawością zerknie do środka. A gdyby na dnie ukryć słodki liścik? :) Może to być również śliczne pudełeczko na biżuterię! Dajcie się ponieść fantazji i zróbcie Wam obojgu pastelowy prezent!



        Więcej inspiracji!

        Jeśli szukacie więcej walentynkowych DIY, to obejrzyjcie film u Karoliny ze Stylizacji :) W jej propozycjach pojawiają się również moje pudełeczka (wzory są w tym poście, trzeba zjechać niżej). Karo jest cudowna, pracowita i pomysłowa, więc znajdziecie tam wiele inspiracji i natchnienia! :)


        Swoją drogą, panowie, to może być i dla Was świetny sposób, by powiedzieć swojej połówce w święto zakochanych "Kocham Cię!". Schowajcie jej ulubione ciasteczko i może… coś, czego bardziej wyczekuje? :)

        Ja wiem, moi drodzy buntownicy, że Dzień Świętego Walentego dla niektórych to główny wróg naszych rodzimych, słowiańskich tradycji, ale nie ma co się oszukiwać. W Noc Kupały (noc z 21 na 22 czerwca) nikt już nie skacze wokół ogniska. No dobra, niewielu. A dla reszty przeciwników "konsumpcjonistycznych i presyjnych wobec singli" walentynek i pogańskiej Sobótki nie ma właściwie alternatywy. Wiem, że kochać i okazywać sobie miłość trzeba codziennie, ale bez takich świątecznych wymówek i latającego wokoło Kupidyna, życie traci smak. Staje się uboższe i szare. Więc proszę nie marudzić :)




        2 wzory pudełeczek
        na słodkie prezenciki


         Linki do pobrania



        Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.
        • Nie zmieniam wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępnione grafiki są jedynymi ich wersjami
        • Przygotowane są w wysokiej jakości druku 
        • Drukować je należy na papierze technicznym (ok. 170 g i więcej)
        • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
        • Można je skalować do A3 bez dużej utraty jakości 
        • Pliki zapisane są w formacie JPG
        • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

        Pamiętajcie, miłość jest najważniejsza!
        Enjoy!


        Słodkie etykiety na czekoladę i herbatę dla ukochanych + BONUS

        $
        0
        0

        W tym roku święto zakochanych planuję przeżyć idealnie. Romantycznie i tak jak należy, z mężczyzną, którego kocham nad życie, moim mężem. W walentynki, blisko 10 lat temu, poszliśmy z Kamilem na naszą pierwszą randkę. Piliśmy wówczas w pewnej warszawskiej knajpce herbatę i pałaszowaliśmy słodkości. Była to herbata z pomarańczą. Leżała też tam tabliczka gorzkiej czekolady, najsłodsza, jaką w życiu jadłam! Do dziś wspominamy ten dzień z radością, a niewiele brakowało byśmy nigdy na nią nie poszli. Taki to cudowny dar od losu!

        Mam nadzieję, że i Wy planujecie ze swoimi połówkami ten dzień przeżyć należycie. Pamiętajcie, żadnych kłótni, czy wypominania jakichś bzdur! Macie być wobec siebie tego dnia czuli i kochani. Myślę, że tabliczka czekolady i filiżanka herbaty w tym pomogą! A wieczorem romantyczna kolacja albo film o miłości... :)


        Kontynuując temat walentynkowych dekoracji, odwiedziłam dla Was Tesco, a podczas zakupów — znalazłam najpiękniejsze designersko oraz przepyszne czekolady i herbaty! Zainspirowana elegancką kolekcją Tesco finest*, przygotowałam dopasowane do niej dwa zestawy słodkich, miłosnych etykiet. Znajdziecie w nich etykiety na czekolady i pudełka herbat oraz metki do herbatek w torebkach. Pierwszy komplet b&w z turkusowymi i różowymi elementami spodoba się tym bardziej lubiącymi "słodkie" wzory. Drugi, różowy, wpadnie w oko romantyczkom. Na koniec przygotowałam również plakat! Miłosny, a jakże! Często mnie o taki prosiliście, więc jestem przekonana, że będzie wyglądał pięknie w Waszych domach! 


        Powieście na ścianach walentynkowe plakaty, wydrukujcie pudełeczka, możecie do nich włożyć i czekoladę i torebki herbaty. Ulubioną czekoladę obłóżcie wybraną etykietą. Niewiele kłopotu i wycinania nożyczkami, a będzie to niezapomniany podarunek! :) Będziecie mieli pretekst, przy kubku pysznej herbaty i słodkich kostkach czekolady, powiedzieć sobie, co do siebie czujecie.


        Poza pysznymi czekoladami i herbatami, na półkach znalazłam masę innych smakołyków! Polecam Wam obejrzeć moją listę zakupową :) W moje ręce wpadł długo poszukiwany przeze mnie krem cytrynowy lemon curd, który po prostu uwielbiam! Mam też konfiturę z karmelizowanej czerwonej cebuli i oliwę z oliwek z dodatkami papryczek chili... Już nie mogę się doczekać kiedy przyrządzę z nich coś smacznego. Lubię takie kulinarne atrakcje i eksperymenty. A i jeszcze taki sekrecik, co by osłodzić sobie czas na po randce, dropsy z mlecznej czekolady do rozpuszczania... taki mój mały grzeszek ;) No i czipsy. Do filmu... :)


        2 wzory etykiet
        na słodkie prezenciki



        Jak przygotować słodkie etykiety?

        Wydrukujcie projekty z plików, do których linki znajdziecie na końcu posta. Na pierwszej kartce znajdziecie etykietę na czekoladę, a na drugiej etykietę do pudełka herbaty i metki do jej woreczków. Z tymi ostatnimi będzie troszkę pracy, ale nic trudnego. Ich wielkości dopasowane są idealnie do opakowań Tesco finest*, ale możecie wykorzystać je również gdzie indziej.

        Co będzie potrzebne?
        • wydruki 
        • nożyczki
        • taśmę klejącą dwustronną
        • taśmę klejącą przezroczystą (lub ozdobną washi tape)
        • opcjonalnie: gilotyna do papieru

        Krok po kroku
        1. Wytnij ostrożnie wzdłuż linii wszystkie prostokątne elementy (czekolada i pudełko herbaty). Najlepiej zrobić to gilotyną biurową, bo brzegi wychodzą idealnie równe, ale jeśli jej nie macie, to spokojnie działaj nożyczkami.
        2. Metki do herbaty wycinaj nożyczkami. Na planszach jest ich po 16 sztuk.
        3. Rozpakuj ostrożnie herbatę i wyjmij z niej torebeczki.
        4. Przytnij do połowy oryginalne metki herbaty, ponieważ w przypadku serduszek są za duże i mogą brzydko wystawać.
        5. Przyklej z obu stron niewielkie kawałki dwustronnej taśmy klejącej do metki, która jest przy sznurku herbaty.
        6. Następnie zegnij wyciętą metkę i sklej ją z taśmą na oryginalnej metce. Herbatki gotowe!
        7. Teraz już tylko wystarczy przykleić etykiety do pudełek czekolady i herbaty. Możesz użyć przezroczystej taśmy (najlepiej matowej), ale i ozdobna, którą dopasujesz stylistycznie, będzie się świetnie prezentować. 


        Jest i niespodzianka!

        W bonusie postanowiłam przygotować dla Was kolejny plakat dla zakochanych! Prosiliście mnie o plakaty do kuchni. Wierzę, że "Wspólne poranki są najsłodsze" przypadnie Wam do gustu! :) 

        Linki do pobrania



        Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.
        • Nie zmieniam wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępnione grafiki są jedynymi ich wersjami
        • Etykiety przygotowane są do druku w wysokiej jakości
        • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
        • Wymiary każdej planszy to A4, czyli (29,7x21cm)
        • Pamiętaj, żeby robić wydruk skalowany do 100%, wtedy etykiety idealnie dopasują się do czekolad i herbat!
        • Pliki zapisane są w formacie JPG
        • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)


        To jak? Będzie u Was tak słodko, jak u nas? :)
        Enjoy!

        Jak dopasować teksturę do kształtu w Photoshopie?

        $
        0
        0

        Maski w Photoshop'ie to podstawowa i niezwykle ważna funkcja. Nie wyobrażam sobie tego programu bez możliwości, które dają maski. W tym wpisie wyjaśnię, jak dopasować wybrany materiał do kształtu za pomocą maski przycinającej. Jest to najprostsza metoda przycięcia, którą znajdziemy w programie i jednocześnie otwiera ona mój cykl postów na temat masek. Jeśli ktoś z Was planuje zacząć naukę tego programu i zastanawia się jak się do tego zabrać, to sprawdźcie mój post o tym jak zacząć naukę Photoshopa. Od 7 lat zajmuję się zawodowo prowadzeniem kursów z nauki oprogramowania w szkole wyżej, więc wiem, co mówię! :)


        Przy okazji zdradzę sekret mojej grafiki otwierającej wpis, ponieważ dostaję o nią niezliczoną ilość pytań. Powstaje ona w Photoshopie, używam do niej kształtów "maźnięcia pędzla" oraz tekstury z różnymi akwarelami. Oba elementy kupuję na stronach typu Creative Market. Pierwszy powstaje z pędzli do Photoshopa, akwarele natomiast są gotowymi, zeskanowanymi grafikami. Mam więc nadzieję, że zaspokoiłam tym wyjaśnieniem Waszą ciekawość.

        Jak więc dociąć wybraną teksturę do jakiegoś kształtu?
        Zobaczcie jak to zrobić w kilku krokach!

        Krok 1
        Przygotuj sobie w folderze plik z kształtem oraz teksturą. Ten pierwszy, do którego przycinamy wybrany materiał, nie powinien posiadać tła. Dlatego też jego format posiada rozszerzenie *.png (zapisuje m.in. kanał alfa, czyli przezroczystość). W moim przypadku kształtem jest gałązka z liśćmi, a teksturą złoto.


        Krok 2
        Przenieś oba pliki bezpośrednio z folderu do obszaru roboczego w nowym dokumencie. Warstwa z teksturą (u mnie złoto_tekstura) ma znajdować się nad kształtem (u mnie liść_kształt), więc w okienku listy warstw przenieś je na samą górę. 


        Krok 3
        Tekstura musi przykrywać kształt, więc wybieramy ją na liście warstw i za pomocą Przekształcanie swobodne (CTRL+T) skalujemy ją, aby powiększyć, przytrzymując jednocześnie SHIFT (zachowujemy w ten sposób proporcje obrazu).


        Krok 4
        Mając wybraną na liście warstwę z tłem, klikamy prawym przyciskiem myszy w miejscu, które wskazuje strzałka 01. Następnie z menu, które się pojawi, wybieramy opcję (02) Utwórz maskę przycinającą


        Krok 5
        W ten sposób otrzymujemy docięcie tekstury do kształtu :) Możemy teraz przesuwać zarówno materiał, jak i kształt, żeby znaleźć ich idealne dopasowanie. Pamiętaj tylko, że przesunięcie tekstury poza obszar kształtu, spowoduje jego częściowe odkrycie, i będzie widać jego oryginalny kolor (w moim przypadku byłaby to czerń). 


        DODATKOWE UWAGI
        Można uruchomić ją też na dwa inne sposoby:
        • Ze skrótu: będąc na warstwie wyższej, czyli docinanej (materiał), wybieramy skrót klawiszowy ALT+CTRL+G
        • Z kliknięcia: należy najechać na linię między warstwami docinaną a docinającą i kliknąć lewym przyciskiem myszy, przytrzymując jednocześnie ALT.
        Dla wszystkich metod uruchomienia zwalnianie maski przycinającej uruchamia się tak samo, jak jej włączenie. 

        Dajcie znać jak Wam poszło!
        Enjoy!

        5 prezentów walentynkowych last minute

        $
        0
        0
        szybkie prezenty walentynkowe

        Święto zakochanych zbliża się wielkimi krokami. Macie już plany, jak je przeżyć? Ostatnio nasz blog przepełniony jest pomysłami i projektami do druku, które umilą nadchodzący 14 lutego. Postanowiłam, że podobnie jak w okresie świątecznym, tak i teraz, zbiorę dla Was 5 walentynkowych dekoracji do wykonania w kilka minut :) Jeśli więc zostawiliście sobie przygotowanie małych prezencików walentynkowych na ostatnią chwilę, to ten wpis będzie baaaardzo przydatny! 

        prezenty na walentynki

        diy na walentynki

        Etykietki na herbaty pojawiły się na moim blogu już dwa lata temu. W tym roku postanowiłam rozszerzyć projekt o etykietę na pudełko herbaty i... czekoladę, a do całości zainspirowała mnie przepiękna seria Tesco finest*. Znajdziecie u mnie we wpisie dwa wzory oraz wspaniały bonus, sprawdźcie koniecznie!



        prezenty last minute

        Kupony na blogu Pauliny obrosły już kultem! I chociaż wiele osób stara się je u siebie powielać, to jej styl jest nie do podrobienia. Było już kilka edycji, ale te podobają mi się najbardziej. Sami wpisujemy na nich to, co chcemy podarować, np. wspólne wyjście do kina albo weekendowy spacer z ukochanym. Fajne, prawda?



        diy walentynkowe

        W co zapakować prezent drobny prezencik dla ukochanych? Jeśli walentynki będziecie obchodzić w szerszym gronie, a przecież wiele osób lubi dawać podarunki bliskim, zdarzają się i prezenty klasowe, to rozwiązanie będzie dla Was idealne. Wpadnijcie też do Karoliny, która pokazuje, jak wykorzystać moje pudełeczka i prezentuje inne, bardzo kreatywne pomysły na dekoracje. 


        Uwielbiam ten pomysł z bloga Pauliny! Prześliczne chorągiewki do wbicia w muffinki lub ciastka. Sama wyobrażam je sobie zdobiące pancakes'y, które możemy przygotować na poranne, romantyczne śniadanie. Oh, i jeszcze polane miodem lub syropem klonowym! Prawda, że byłaby to cudowna, słodka niespodzianka?



        I plakaty! Wiem, że zawsze wypatrujecie ich najbardziej, więc nie przestaną się (przynajmniej na razie) pojawiać sezonowo. Sprawdzą się również jako prezenty dla ukochanych! Uwielbiam je dla Was projektować! Szczególnie, kiedy wysyłacie mi ich zdjęcia i oznaczacie na Instagramach. Super, że pokazujecie jak ładnie u Was wyglądają.

        Mam nadzieję, że walentynki spędzicie w atmosferze pełnej miłości i uśmiechu!
        Dajcie znać czy moje propozycje Wam się przydały :)

        Enjoy!!

        Miękkie lądowanie na Planecie Singli? Recenzja filmu

        $
        0
        0

        Miałem oglądać Conana Barbarzyńcę, ale moja żona wpadła na pomysł spontanicznego wypadu do kina, na coś fajnego. Długo Madzia nie szukała. Wybrała Planetę Singli i coś poczułem, że ciężko bym na niej wylądował, gdybym nie zgodził się zrezygnować z wojowników z mieczami i półnagich niewiast. Bałem się, że skończy się to tak radośnie, jak nasza ostatnia wizyta na innej polskiej komedii romantycznej, czyli Listach do M.2.



        Anonimowość w sieci i niepewność tego, kto jest po drugiej stronie. Pamiętam, kiedy sam odkrywałem radość płynącą z odkrywaniem tajemnic znajomości internetowych. Tak poznałem kilka osób, choć większość pozostała dla mnie tajemnicą. Pamiętam, kiedy logowałem się na Microsoft Chat jako km_paladyn, a potem na Odigo i Gadu-Gadu już jako Litohoro. Troszkę tak przez pryzmat swoich własnych doświadczeń patrzyłem na randkowanie przez sieć. Tak też szybko zrozumiałem problemy, z którymi borykała się bohaterka Ania (cudowna Agnieszka Więdłocha). Sam miałem problem z pewnością siebie, oczekiwaniami i wyobrażeniami tego, jak to powinno być. Parę spotkań było krępujących, które zakończyły się, dzięki niech będą Stwórcy, głuchym telefonem. Parę było bardzo miłych. A jedno zakończyło się ślubem parę lat później. No, ale nie o mnie, choć pewnie, teraz Was zainteresowałem ;)

        Takich historii jest wiele. Właściwie to niewiele potrzeba do stworzenia podobnej historii. Wystarczy zaprojektować dwoje niepasujących do siebie bohaterów i kazać im się w sobie zakochać. Przekonało mnie jednak nazwisko Mitji Okorna. Facet odpowiedzialny był za reżyserię Listów do M., a tym razem również stał za scenariuszem. Mogłem spodziewać się więc urokliwego, zabawnego i wzruszającego kina. Właściwie, to po pierwszych minutach szepnąłem na uszko Madzi, że to są Listy do M 3 i wychodzę zaraz, jeśli to jest powtórka z rozrywki. Oczywiście zostałem, bo Agnieszka Więdłocha momentalnie mnie przekonała do tego. Na szczęście, niedługo potem okazało się, że bliżej Planecie Singli do Brzydkiej prawdy i Masz wiadomość.



        Bałem się, bardzo się bałem. Kolejna historia niepoprawnej romantyczki (którą doskonale rozumiem), samotnej (tego nie rozumiem) i poszukującej idealnego mężczyzny, rycerza na białym koniu. Taka Ania. Oczywiście spotyka na swojej drodze niepoprawnego cynika, śmieszka, który nie wierzy w miłość, a swoje okropne zdanie rozsyła w świat w najpopularniejszym programie z TV. Taki Tomek. Jak możemy się domyśleć, ta parka wpada na siebie. Ania umówiła się z tajemniczym Ant-Manem na randkę. Niestety nie doczekała się swojego amanta z Internetu (z tej aplikacji tinder-podobnej, Planeta Singli). Za to przy jej stoliku pojawił się Tomek Wilczyński (Maciej Stuhr). Zaserwował jej surową prawdę prosto w twarz, ona się obraziła. Potem on ją wyśmiał. I nawiązują burzliwą znajomość, która musi zakończyć się "i żyli długo i szczęśliwie". 

        Zauroczenie. Źle lokowane uczucia, niedopowiedzenia, zazdrość i gniew, na koniec konfrontacja i pocałunek w deszczu (czy coś podobnego). To schemat, przez który musimy przejść, ale za który konwencja komedii romantycznych jest tak popularna. Ja wolę jednak, kiedy odchodzi się od toposu na rzecz szukania własnych rozwiązań, zaskoczeń i tworzenia nowych motywów fabularnych. Tutaj po części się udało, ponieważ... Dobra, stop! Nie będę Wam zdradzał. W każdym razie czuję się po części usatysfakcjonowany. Niestety, Planeta Singli nie jest filmem odkrywczym. Byłbym w 100%, gdyby dobre zakończenie dotyczyło odrobinkę innej pary (ta sama pani, ale inny pan). No ale to ja i moje zdanie! ;)

        Poza głównym wątkiem miłosnym (a właściwie trójkątem, a miejscami czworokątem...), mamy jeszcze jeden związek... Możliwe, że miał nawet znamiona ciekawszej historii, która obroniłaby się w osobnym filmem. Otóż mamy nieco już znudzone sobą małżeństwo, Olę i Bogdana, którzy dzięki córce i aplikacji do szukania randek. przechodzi poważny kryzys. Czy oni na pewno się kochają? Co tak naprawdę siedzi w głowie ich córki? Właściwie to z większą ciekawością śledziłem ich perypetie, niż konflikty Ani, Tomka, Antoniego (i Piotrka).


        Listy do M... TFU! Chciałem napisać, Planeta Singli uświadamia mi, że Tomasz Karolak bardzo potrzebuje poważnych ról, które odkłamałyby jego nudzący mnie od dawna wizerunek śmieszka i wolnego ducha. Wolę go oglądać jako poważnego ojca i człowieka. Okazuje się, że Maciek Stuhr zagrał znowu tę samą postać co w "Listach", tylko bez syna i wiary w miłość, a więcej cynizmu. Zawód nawet podobny. Agnieszka Więdłocha to najpiękniejsza i najbardziej utalentowana "polska Amelia"! Podobny poziom i wyrazistość reprezentował Piotr Głowacki. Świetnie dostępowali im kroku Michał Czernecki i Paweł Domagała. Weronika Książkiewicz i Katarzyna Bujakiewicz doskonale uzupełniają obsadę. 

        Rozpisałem się o postaciach i zarysowałem fabułę, a nic nie napisałem o plenerach i muzyce, a to one powodowały, że z radością czekałem na to, co Okorna pokaże mi w następnych scenach. Warszawa to cudowne, kolorowe i charakterystyczne miasto, które z jakiegoś powodu w filmach jest nudne, szare, korporacyjne i socrealistyczne. Tutaj mamy piękny park w Łazienkach, klub, w którym świetnie czuliby się wampiry Lestat, Armand i Luis (Capitol), świetne nocne i poranne widokówki Warszawy, i kilka miejsc, które mogłyby być na Chmielnej... Do tego ciągle odwoływanie się do polskich piosenek (no dobra, głównie jednej) sprawia, że szczerze rozochociłem się na "warszawski musical", który niedługo pojawi się w kinach, czyli #WszystkoGra! Tego mi potrzeba, poczuć się na nowo dobrze w Warszawie i rozkochać się w tym mieście przy akompaniamencie starych, dobrych piosenek w naszym fajnym języku. 

        Czas podsumować. Planeta Singli sprawdza się idealnie jako komedia romantyczna. Można się pośmiać z kilku mniej i bardziej wymuszonych zabawnych sytuacji. Można sobie pochlipać w bardziej czułych momentach. Jako taki film sprawdza się idealnie. To taki film, który mogliby nakręcić w Hollywood i nikt by z Polsce nie marudził i się nie mądrzył. Niestety mimo takich zalet, nie jest to film odkrywczy, czy przełomowy. Jest to świetne dzieło rzemieślnicze mające dobre wzorce w kinie zagranicznym. Na tle filmu bardzo poprawnego i bezpiecznego, wyróżnia się Agnieszka Więdłocha, której życzę wspaniałej kariery. Jeszcze nie wyszliśmy z Madzia z kina, a już zaczęliśmy komentować jaka ona jest cudowna, ładna i utalentowana. Film mógłby być kontynuacją Listów do M., mógłby być zamknięty w tym samym uniwersum, nawiązuje do niego stylem, postaciami i klimatem. Skoro dobrze bawiliście się na tym wcześniejszym dziele Mitjego Okorna, to tak samo będzie i tym razem.



        Byliście już w kinie? Jak Wam się podobało?
        A może się wybieracie? Dajcie znać! 

        Trzymajcie się ciepło!
         

        Girlanda z alfabetem (polskie znaki)wzór chłopięcy — grafika do druku

        $
        0
        0

        Girlanda z alfabetem to chyba jeden z najbardziej uroczych dodatków, które personalizują wnętrze. Szczególnie dziecięcy kącik. Po wersji do pokoju dziewczęcego, przyszedł czas alfabet dla chłopca. Wiem, że go wyczekiwaliście, bo dostałam całą masę miłych wiadomości i komentarzy :) Jest to jednocześnie kolejny post, z planowanej na blogu serii girland. Napiszcie mi pod postem jakie macie pomysły na tego typu dekoracje. Pamiętajcie, że nie muszą to być tylko alfabety. Może coś ślubnego? Mam ogromną chęć wrócić do tej tematyki! :)

        Tym razem w projektowaniu i realizowaniu projektu pomagał Coco, więc nie mogło go zabraknąć na zdjęciach! Mam wrażenie, że wiedział o obecności swojego imienia girlandzie, którą przygotowałam, żeby pokazać Wam jak uroczo może wyglądać gotowy wydruk, przymocowany do pastelowej tasiemki.


        W zestawie znajdziecie polski alfabet. Wiem doskonale jak ciężko znaleźć girlandy z polskimi literami, więc tym bardziej cieszę się, że mogę realizować ten cykl projektów. Serce mi rośnie, kiedy piszecie, że podobają Wam się grafiki, bo są w naszym pięknym języku. Chyba już w innym projektować nie będę :))
        Do DIY potrzebujemy:


        • wydruku wybranych liter
        • nożyczek
        • wstążki, do której umocujemy litery
        • taśmy klejącej zwykłej do przyklejenia liter na wstążkę
        • taśmy washi tape do umocowania girlandy na ścianie


        girlanda z alfabetem
        (polskie znaki)

         Linki do pobrania


        Projekty są gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop – odpowiadam od razu, bo często pojawiają się o to pytania :)
        • Nie zmieniam kolorów ani wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępniona grafika jest jedyną wersją girlandy
        • Grafika w wersji dla dziewczynki pojawiła się już ba blogu :)
        • Pliki zapisane są w formacie JPG i zawierają wszystkie litery alfabetu polskiego, dla wygody pobierania spakowałam je w ZIP
        • Przygotowane są w wysokiej jakości druku, wymiary pojedynczej litery to 8 cm x 8 cm, ale możecie je drukować w każdej mniejszej wielkości (ewentualnie większej, do 30% powiększenia nie powinny tracić na jakości)
        • Zalecam drukowanie na papierze o większej gramaturze (ok. 240g, czyli np. blok techniczny)
        • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)


        Enjoy! :)





        Zobacz również wersję do pokoju dziewczynkialfabet do druku

        Co koty robią nocą? + plakat dla kociarzy!

        $
        0
        0

        Skoro jest dziś Międzynarodowy Dzień Kota, czyli trzecia środa lutego (oraz każdy inny dzień w roku), to należy oddać kotom pokłon, szacunek i ucałowanie pazurka. Żadne inne stworzenie w końcu nie zasługuje na większy szacunek i miłość ludu tej ziemi. Są "doskonale piękne" i nieskończenie mądre. Jak pisał H.P. Lovecraft, w nieco złośliwym eseju Psy i koty, "w ailurofilii istnieje podstawa prawdziwego estetyzmu, której kynofilia nie posiada". Można wiele słodkich słów mówić na temat tego arystokratycznego rodu. Nie raz pisaliśmy tutaj na temat naszych kocich władców. Pisaliśmy między innymi o tym jak zminimalizować linienie kota albo jak go wytresować albo czym się z nim bawić.

        Korzystając z czasu, kiedy koty regenerują swoje akumulatorki, muszę się wyżalić. Bo jest ciężko. Otóż, koty... Dwa... Moje... Wyobrażacie to sobie? Godzina trzecia nad ranem, a temu jednemu Mikołajowi, czy Coco (ale najczęściej obu chłopakom na raz) zaczyna się nudzić! ...jedyną rzeczą straszniejszą od komarów na mazurskich wakacjach są znudzone koty!


        Idealny pomysł na nocną aktywność. Kot z nudów dla rekreacji będzie biegał. Oczywiście przebiegnie przez łóżko i niby przypadkiem podepcze najbardziej nieodpowiednie miejsca ludzkiego ciała. To wszystko na sekundę przed tym, kiedy huk kociego galopu wybudzi cię ze snów. Nie wyobrażacie sobie, jak te psoty potrafią głośno tupać! Mają renomę cicho skradających się wojowników. Może i tak, w dzień. W nocy tupią jak cholera! I te pazurki, które służą za łyżwy na podłodze. Jak ślisko (a jest, kiedy mają na to ochotę), to ciężko opanować linię z punktu A, do punktu B. Zwykle między nimi znajdzie się jakieś krzesło, drzwi czy doniczka. 

        Albo by sobie coś schrupały. W miseczce niby coś tam jest, ale jest większa ochota jest na inne przysmaki. Ach tak! Oczywiście. Przecież na stole leży papier. Taki fajny — diablo szeleszczący. Albo folia. Cóż za uroczo diabelski dźwięk ćmoktania i żucia głośnego celofanu. To nic, że z sypialni tatko już wstaje. Ucieknie się. A jak odnajdzie to, co było w pyszczku... Szkoda, bo schowa albo wyrzuci, ale zawsze jeszcze jest gazetnik. Regał z książkami. Lubimy postukać drzwiczkami! A i roślinki przecież jeszcze są. 

        Skoro już o stukaniu mowa, to postukać można w drzwi szafki, drzwiczkami szafki, drzwiczkami do śmietnika, pokrywą od śmietnika, miseczką z wodą, miseczką z jedzonkiem. Można też coś zrzucić z biurka. Na przykład długopis. Tak fajnie, metalicznie szura na podłodze w cichej ciemności… Najważniejsze, żeby tato spał. Nie chcemy mu przecież przeszkadzać.


        A właśnie! Szuranie! Najlepiej się spisują dwa przedmioty. Śrubka. Im mniejsza, tym lepsza. Korek od butelki też. Poza wspaniałym koncertem z podłogi, mamy i doskonałe wybijanie pijanego rytmu na drzwiach, ścianach i terakocie. Człowiek w takich chwilach staje się bardzo religijny. No co najmniej bardziej uduchowiony. Słychać jak tata z pokoju mruczy "Jezu Chryste...". Zaraz prośby do siły wyższej o ciszę, zastępuje słownictwem obscenicznym. Całe szczęście, że moje koty mają też łatwe imiona. Piekłem byłoby wymówić w środku nocy takie przeplatanki jak - Bonifacy, Archimedes, Mandarynka, czy Roger von Beep! Przyznam jednak, że o trzeciej rano trudno bywa poprawnie wymówić Miki, czy Coco, brzmi to bardziej jak "Ty (tutaj bardzo brzydkie słowo określającego męskie przyrodzenie)!", czy "(wulgarna wersja nazwy zawodu polegającego na sprzedaży usług seksualnych) mać!".

        W rozpaczy szukam sposobu na ciszę. Co tu wymyślić? Nic konkretnego i twórczego nie przychodzi mi do głowy. Nic to! Robię im wcześniejsze śniadanie. W końcu różnica między 7:00, a 4:00 wcale nie jest taka duża, nie? Parę razy tak zrobiłem. Dla świętego spokoju. Ale nie często. Byle się nie przyzwyczaiły... Królewicze z pełnymi brzuszkami nie są już wtedy znudzone. Wtedy mają ochotę na miłość, przyjdą, przytulą się, podduszą swoim ciężarem masując szyję. W sumie to lubię. Można odpłynąć. Zwłaszcza lubię jak cicho mruczą. Dźwięk wiertarki z kociego gardziołka... A za chwilę cholerny budzik!

        A wiecie kiedy się uspokajają? Zaraz przed budzikiem.




        Plakat dla kociarzy!
        z okazji Dnia Kota


        Link do pobrania


        Projekt jest jest gotowy do pobrania z mojego Google Dysku, a link do niego znajdziecie powyżej. Ze strony, która się otworzy – należy zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.
        • Nie zmieniam wzorów na życzenie — nie piszcie do mnie w tej sprawie wiadomości, udostępnione grafiki są jedynymi ich wersjami
        • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
        • Plakat ma wymiary 29,7x21 czyli A4
        • Plik jest wysokiej jakości, zapisany został w formacie JPG
        • Można z niego korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)



        Jest za czym tęsknić?

        $
        0
        0


        Bywam nostalgiczny. Lubię oglądać zdjęcia, choć czasem odkrywam z zażenowaniem, że nie wiem już kto na nich się do mnie uśmiecha. Znajome twarze przypominają wspólne chwile. Z dalekich lat przebijają się sceny, które nie wiadomo właściwie dlaczego, pozostały w pamięci. Tata zaszczepił we mnie potrzebę posiadania pamiętnika. On prowadził swój z podróży. Może któregoś dnia zechcecie go zobaczyć? Sam miałem taki swój, w który wklejałem zdjęcia przyjaciół, bilety, wycinki. Zapisywałem piosenki.   

        Najstarsze wspomnienie, jakie mam. To najgłębsze. Może nawet z momentu, w którym narodziła się we mnie samoświadomość. To olśnienie, że jestem, że istnieję, że wokół mnie są ludzie i miejsca. To najdawniejsze widmo mojego Ja wygląda tak:

        Wokoło jest szaro i cicho. Sufit i belka stropowa, na której postawiony jest doniczka, z której zwisa roślina z ogromnymi liśćmi. Ktoś mnie podnosi, zanosi do okna i robi się jasno. 

        Postanowiłem zebrać kilka takich ogólnych wspomnień z mojej młodości. Tak mnie naszło. Myślę, że wśród Was, nasi drodzy Czytelnicy znajdą się ludzie, podobnie jak ja, lubiący gromadzić wspomnienia. 

        Kiedyś usłyszałem w telewizji, że "Każdy z nas ma swój wehikuł czasu. W przeszłość zabierają nas wspomnienia, a w przyszłość — marzenia." Zapraszam Was do mojej maszyny czasu. Nie musicie zapinać pasów, będziemy zaglądać przez okna i patrzeć z daleka ;) 


        Wakacje


        Nie ma co się oszukiwać. Dorosły ma tylko "dwa tygodnie" wakacji, a dzieci ponad dwa miesiące. Kto by tak nie chciał? Kiedy kończy się szkoła, codziennie rano, czyli kolo 10-11, budzisz się, jesz szybkie śniadanie i biegniesz po chłopaków pograć w piłkę. Nie było nic fajniejszego niż bieganie po podwórku. To były czasy, kiedy nie było czegoś takiego jak sporty związane z grami wideo. Niestety, takie zabawy wymagały jakiegoś, chociaż małego zespołu. A zawsze było tak, że akurat któryś z kumpli gdzieś wyjechał, a kiedy wracał, to znikał kto inny. Taka wakacyjna wymiana. Dało się przeżyć, bo mieliśmy i inne rozrywki. Mogliśmy pograć w planszówki albo (jak mama pozwoliła), to na Pegasusie w Contrę. Innym razem biegaliśmy po krzakach z karabinami z patyków. I tak długo aż mnie gdzieś nie wysłali. Do dziś wspominam cudowne wakacje, jakie miałem na działce u babci. Albo nad morzem.

        Do dziś pamiętam ten zapach drewna i kurzu. Poranną rosę i nuty Lata z radiem. Stukanie w garnki i wujka szykującego jajecznicę z pomidorami. Biegało się po podwórku, karmiło koty, obserwowało się jaskółki, robiło bazę pod młodą jabłonką. Obowiązki też były — zmywanie naczyń, pomoce w ogrodzie, zrywanie truskawek i porzeczek. Czasem babcia kazała nazrywać różnych liści i przynieść jej, to wtedy uczyła, który liść, z którego drzewa, lub krzaczka pochodzi. Kazała uczyć się wierszyków i pacierza. I tak mijał błogo cały dzień. U babci spało się na materacu i w śpiworze. Za oknem było naprawdę ciemno. Bywało zimno.

        A nad morzem — ach, Chałupy! Lepiej, niż jakiegokolwiek golasa, pamiętam pierwszy poważny superbohaterski komiks, który wtedy "przeczytałem"! Możliwe jest, że poza mną, to żadnego innego tam nie było. Golasa, nie superbohatera... :)

        Wakacje nad morzem wspominam zawsze najmilej. Kocham szum fal i zapach wody. Najfajniej było, kiedy wskakiwało się w ogromne fale i wypływało po drugiej stronie. Albo wypływało kilka metrów dalej, jeśli nie udało się przez nie przebić ;) Mama łapała mnie za ręce i kręciła wokół siebie, aż nie dotykałem ziemi. Na "obiad" wata cukrowa, lody i frytki — samo zdrowie. Wakacje od tego są! No i piosenki wakacyjne! Pamiętacie ich królową, Lambada? Każde lato ma swoje hity. 


        Bajki


        Dobranocki, weekendowy Disney, codziennie anime na Polonii 1, filmy animowane na kasetach wideo. Zanim nastały czasy internetu, każda chwila z bajką w TV była na wagę trzech wielbłądów, pięciu dzbanów z wodą i jednej dorodnej blondynki.

        Najbardziej kochałem maraton bajek na Polonii 1. To pod nie budował się cały plan dnia dzieciaków z osiedla. Niesamowite wrażenie — w jednej chwili całe osiedle się wyludniało i cichło... Z łezką w oku wspominam niezapomnianego Kapitana Hawk'a, Legendę Zorro, Generała Daimosa i Księgę Dżungli. Ale miło też robi się, kiedy puszczę czołówki Yattamana, Gigiego, W królestwie kalendarza. Na tych mały chłopiec uczył się, że dziewczynki są inne od chłopców. Były tez bajki dla dziewczynek, które z jakiegoś powodu też dało się oglądać — Bia — czarodziejskie wyzwanie, Czarodziejskie Zwierciadełko (khy, khy, khy), Syrenka Mako... Dobra, dość poniżania się babskimi bajkami, młody byłem, nie miałem wyboru, potrzebowałem rozrywki ;) Sami dobrze wiecie, że wymieniać bajki z Polonii 1 można bez końca. 

        By nie było, byłem też maniakiem innych historyjek. Takich bardziej "niejapońskich". Popsuty jestem "homoerotycznym"He-Manem, ekoterrorystycznym Kapitanem Planetą, Tajemniczymi Złotymi Miastami (nie jestem pewien, czy przypadkiem nie jest to najładniejsza piosenka w bajkach ever...), Kaczymi Opowieściami (ktoś nie zna? OO), Obrońcami Ziemi i Smerfami.

        Rozpisałem się i zabrakło mi miejsca na filmy animowane ;] Transformers: The Movie, Robotix, 12 Prac Asterixa, Gandahar...

        Któregoś dnia musimy wspólnie poszukać tytułów filmów i seriali animowanych, które siedzą gdzieś nam w głowie, ale za nic nie wiemy co to jest :) Tutaj nawet mam pytanie, kojarzycie serial/film, w którym są jakieś stworki mieszkające w drzewie, ale nie Gumisie? Możemy też zrobić ranking ulubionych openingów ;)


        Pierwszy raz


        Nie ma co się rumienić! ;) W młodości najpiękniejsze jest to, że wszystko może nas zaskoczyć. Do dziś w głowie mam pierwszy raz, kiedy napiłem się Coca-Coli (a właściwie Pepsi Coli). Kupił mi ją tata na warszawskim Starym Mieście. Albo pierwsze zwierzątko (świnka morska, Lejdi), a pierwszy kot, to kotka Dina — wszystkich nienawidziła, poza mną. Przychodziła do mnie w nocy i kładała się obok. Trzeba było ją wywieźć do cioci na wieś. Ponoć wszystkie psy w okolicy ustawiła pod siebie.  

        Pierwsza gra na komputerze! To jest dopiero super wspomnienie. Brat Bartek, z którym wówczas rzadko się widywałem, bo mieszkał w innym mieście, przywiózł Atari, a na nim był Golden Axe i Prince of Persia. Ten pierwszy tytuł (plus He-Man) zdaje się najbardziej nakierował mnie na fantastykę. Tak samo jak ulubiona książka braciszka, Władca Pierścieni.

        Pierwszy raz, kiedy z Frycem zagraliśmy w naszą, domowej roboty grę planszową Podwodny Świat. Wspólną pierwszą zabawę z grami fabularnymi i mój pierwszy podręcznik do RPG (mam go do dzisiaj!). Albo pierwszy raz, kiedy grałem w "dorosłe" planszówki — Sojer przyniósł na świetlicę, we wczesnej podstawówce niezapomnianą Magię i Miecz

        Pamiętam też swoją pierwszą samodzielna podróż do Centrum. Pierwszą bazę w krzakach. Pierwszy raz, kiedy oglądałem Gwiezdne Wojny (a siostra rozwalała w tym czasie mój pierwszy miecz o drzwi). Pierwszą figurkę G.I.Joe kupioną w kiosku "nad kanałkiem". Pierwszy raz, kiedy z tatą pojechałem kupować prezenty pod choinkę. Pierwszy raz, kiedy chciałem sprawdzić, jak pachnie gaz pieprzowy... yyy, o tym nie chcę opowiadać, bo to głupie ;) Pierwszy raz, kiedy policzyłem do stu i byłem bardzo z siebie dumny. Pierwsze chodzenie za rękę. Pierwsza bójka. Pierwsze sercowe rozterki i pierwszy pocałunek.

        Młodość żyje pierwszymi razami. Teraz, nawet jak takie się pojawią, są już powszechne. Straciły gdzieś niezwykłość i ciężko wskazać coś na miarę pierwszego lotu samolotem, który miałem stosunkowo niedawno, bo podczas podróży poślubnej. Każdy kolejny start i lądowanie nie robią już takiego wrażenia, choć dalej upieram się, że to najlepsze momenty lotu. 


        Wyobraźnia


        Nie to, że dziś nie mam wyobraźni, ale kiedyś było łatwiej we wszystko uwierzyć. Wystarczyło głośne zakomunikowanie — jestem Rafaelem (Żółwie Ninja), by nim być, czy wystarczyło wziąć do ręki patyk, by wyposażyć się tym w najnowocześniejszy karabin snajperski. Nawet nie trzeba było się wysilać, by być również Rafaelem z karabinem snajperskim. Nikomu to nie przeszkadzało. Można było dowolnie mieszać konwencje. Żołnierz G.I. Joe mógł ratować Barwie siostry i było spoko. No bo skoro potrzebowała pomocy, to trzeba pomóc... Skakało się po kafelkach, czy meblach bojąc się wpaść do "lawy" (czyli na podłogę, jeśli nie pamiętacie). Można było wziąć w ręce szczotkę do zębów i zrobić występ z repertuaru Majki Jeżowskiej przed tysięczną, zakochaną w twoim głosie widownią. No albo rysowanie. Też dodawaliście "historyjki"? A może efekty dźwiękowe? Ja tak robiłem ;)



        Szkoła


        Tak wiem. To niespodziewany szok. Jak można tęsknić za szkołą? A no można ;) Nie byłem najlepszym uczniem. Grzeczny, ale chemia mnie przerastała. Mama świeciła za mnie oczami w szkole, to nigdy nie miałem warunku, czy poważniejszego zagrożenia niezdania. Szkoła bardzo fajnie organizowała czas. Wstawało się rano, o 7:15. Ząbki, śniadanko, drugie śniadanie do szkoły (czasami wywalało się je do kosza dwa tygodnie później), spacerek po kumpli z bloku, a potem kilometr do szkoły.

        Tęsknie za przerwami, podczas których graliśmy w unihokeja, ping ponga, czy po prostu ganialiśmy po szkole. No tak, szkoła jako miejsce budowania relacji towarzyskich. A jak relacje towarzyskie, to klasowe dyskoteki, wolne tańce do Don't Speak — No Doubt. Fajne ganiało się też po pustym budynku, kiedy nikt nie patrzył... Świetnie wspominam szkolne turnieje w piłce nożnej. Na długich przerwach graliśmy w gry fabularne (nie potrzebowaliśmy niczego poza wyobraźnią i miłością do fantastyki). W czwartki zostawaliśmy również po lekcjach, by w nie grać. Niestety to się skończyło, kiedy pani dyrektor wymyśliła sobie, że gry fabularne to zło, czarna msza, deprawacja i niszczenie zdrowej tkanki młodego ducha na rzecz degeneracji magii i miecza.

        Były jeszcze wycieczki szkolne. Mój tata był przewodnikiem po Warszawie. Dla małego szczyla to był niezły powód do dumy. Koledzy jakoś fajnej wtedy na mnie patrzyli, "ooo, to ten mądry pan, to twój tata? Ale masz faaaajnie!". Pokazywał nam Stare Miasto, opowiadał o kamiennym niedźwiedziu leżącym pod kościołem i czekającym na dziewczynkę, która go odczaruje albo straszył legendą o przemykającym w piwnicach Krzywego Koła bazyliszku. Do dziś mam przyjemne dreszcze, kiedy wchodzę w tę ciemną uliczkę.

        Kiedy indziej byliśmy w takim Biskupinie, czy w Mrągowie. Robiliśmy wszystko, żeby nasi wychowawcy osiwieli. Nie zazdroszczę niespania po nocach i nasłuchiwania, czy w którymś do pokoju chłopców nie przeszły przez balkon dziewczyny... No dobra, chłopaki do dziewczyn też szli. A któryś z nich nawet przywiózł ze sobą Świerszczyka, który ukradł tacie. Wszyscy o tym mówili, nikt go nie widział. Kto inny chciał kupić piwo, ale pani go ze sklepu pogoniła. A jeszcze inny oddalił się od wycieczki, twardziej, ale twardziel nawet może się popłakać.

        Czas wyjść z kapsuły czasu. Wyjmuję dla Was zakurzoną kasetę. Na niej piosenki, które tata nagrywał z radia. Nie znam lepszej składanki, która lepiej opisuje świat, z którego wyszedłem. Było takich dużo więcej, ale tę jedną zjechałem tak bardzo, że dziś jest już nieczytelna. Udało mi się jednak zebrać wszystko, co na niej było w takiej kolejności, w jakiej tata je utrwalił.



        Jakie jest Wasze najstarsze wspomnienie?
        Prowadzicie pamiętniki, lub dzienniki?

        Trzymajcie się ciepło!
         

        Komu kibicujemy w Blogu Roku 2015?

        $
        0
        0

        Internet pełen jest znakomitych blogów i kanałów na YouTubie. Spora ich rzesza zebrała się w tym roku z okazji kolejnej edycji Bloga Roku. Nie ma co ukrywać, ten konkurs wyłania znakomitych twórców internetowych. Co roku nagradzani są za znakomite teksty, piękne zdjęcia, wideo, osobowość, wiedzę i urok osobisty ;)

        W zeszłym roku bardzo nam pomogliście i wsparliście. Pamiętam, jak pisałam post o tym, że blog jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się w życiu przytrafić. Dziś idę o krok dalej — jest to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się NAM!. Mi, Kamilowi i... Wam :)

        To dzięki wsparciu wspaniałego grona czytelników, byłam nominowana do nagrody w aż dwóch kategoriach i zostałam nagrodzona statuetką Bloga Blogerów 2014! Od tamtej pory wiele się zmieniło w naszym życiu. Choć byliśmy już wcześniej docenieni przez czytelników, to wyróżnienie w takim konkursie przez innych blogerów i "ludzi z zewnątrz" jest nieczęstą nagrodą za to, co robimy.

        Kiedy przypomniałam sobie tamte emocje, całe wyczekiwanie na odświeżenie wyników, długie rozmowy "wsparcia" z Kasią i przerażenie wymieszane z uczuciem motyli w brzuchu (serio!), postanowiłam, że razem z Kamilem przygotujemy dla Was ten post.

        Chcielibyśmy wypisać długą listę blogów, która zasługuje na nagrodę. Za każdego trzymamy kciuki! Ale wymienimy Wam tylko pięciu twórców, wierząc, że reszta się nie obrazi. Wiemy, że doskonale sobie poradzą. Mają duże i wierne społeczności, które chętnie im pomogą.




        Blog Pauliny zainspirował mnie do tego, że cztery lata temu (!) kliknęłam pierwsze "Opublikuj". Perfekcyjna w każdym calu autorka, którą doskonale powinniście znać, bo nie raz pojawiła się na moim blogu jako inspiracja :)


        Oglądamy ich wiernie od samego początku. Jest to przykład kanału prowadzonego rzetelnie i profesjonalnie, a co najważniejsze — z pasją i zaangażowaniem! Do tego sami ich namawialiśmy do wzięcia udziału w Blogu Roku, bo uważamy, że do takich osób będzie już niedługo należał YouTube.




        Kamil, rok temu w swoich odkryciach BR 2014, napisał o blogu Marysi "...to nie tylko blog kulinarny, ale i lifestyleowy. I bardzo dobrze! Lubię oglądać Antonio Carluccio i Gennaro Contaldo z "Dwóch łakomych Włochów" ponieważ nie tylko gotują, ale i pokazują, że gotowanie jest częścią fajnego, poczciwego życia. Podobnie jest tutaj!'. To ona stoi za takimi kultowymi wpisami, jak desery inspirowane księżniczkami Disney'a czy drinki z Gry o tron. 




        Blog Ewy pełen jest świetnych zdjęć i pięknych stylizacji, które większym paniom pozwalają łatwiej uwierzyć w siebie. Piękna kobieta z temperamentem, modelka i kucharka. Z taką, to konie kraść i to w pięknym stylu. 




        Alina napisała o swoim udziale w BR mądrą rzecz — "Ten, kto nie próbuje sam przecież pozbawia się najmniejszej nawet szansy na wygraną.". Jej blog niewątpliwie zasługuje na uznanie! Trzy lata zastanawiała się nad zgłoszeniem, i mimo, że jest na naszej liście ostatnia, to na nią wysłałam w tym roku pierwszy SMS :)

        Napisaliśmy posta dlatego, że wiemy, jak "ciężko jest prosić", jednocześnie chcieliśmy pokazać, że ten konkurs to fantastyczna okazja poznać nowe blogi! Sami odkryliśmy m. in. smakowite Picante Jalapeno czy bliskie nam tematami Zrób swój ślub.

        Formuła jest taka, że bez SMS-ów nie uda się blogerom i youtuberom znaleźć w TOP 10 kategorii, a co za tym idzie — nie będą brani pod uwagę podczas obrad jury. Koszt jednego SMS-a to 1,23 zł. Dochód przeznaczony będzie na dzieciaczki z Fundacji Dziecięca Fantazja :) Jeśli więc zastanawialiście się czy i na kogo wysłać głos, to naszą listę faworytów już znacie!

        Enjoy! :)



        Bajeczne obrazki do pokoju dziecka— 3 wzory do druku

        $
        0
        0

        Obrazki dziecięce to jeden z popularniejszych tematów na blogu, oczywiście zaraz po plakatach motywacyjnych.  Od ostatnich grafik do pokoju dziecka minął już rok (!). W między czasie pojawiły się girlandy dla dziewczynek i chłopców, które spotkały się z Waszym ciepłym przyjęciem. Dlatego możecie się spodziewać moich działań w tematach dla pociech.

        Tym razem zaprojektowałam 3 wzory, a natchnieniem dla mnie były historyjki, które słuchałam w młodości, bajki na dobranoc i wiersz Juliana Tuwima. Mam nadzieję, że takie klimaty są i Wam bliskie, a grafikami i tym razem trafiłam w Wasze gusta :) Wydrukujcie je i powieście na ścianach w pokojach swoich dzieci albo postawcie na szafeczce koło ich łóżka. Jak zawsze będzie mi bardzo miło, jeśli oznaczycie mnie na Instagramie. Polajkuję każde zdjęcie! :)


        Mogę Wam jeszcze wyjawić mały sekret — na blogu szykują się duże zmiany! :) Nie chcę zdradzać, co konkretnie, ale myślę, że są to zmiany na lepsze. Zresztą na Instagramie już pochwaliłam się nowym logo! Dzięki za miłe słowa, obiecuję, że będzie jeszcze piękniej!





         Linki do pobrania

        Abecadło     |    Za górami, za lasami...    |    Słodkich snów

          Projekty są jest gotowe do pobrania z mojego Google Dysku, a linki do nich znajdziecie powyżej. Musicie po prostu kliknąć wybrany wzór i ze strony, która się otworzy – zapisać plik. Tak jak zawsze, zaprojektowałam wszystko w programie Adobe Photoshop.

        • Nie zmieniam zamieszczonych wzorów, dlatego nie proście o to w komentarzach
        • Obrazki przygotowane są w wysokiej jakości druku 
        • Drukować je można na każdym rodzaju papieru
        • Wymiary każdej grafiki to A4, czyli (29,7x21cm)
        • Można je skalować do A3 bez dużej utraty jakości 
        • Pliki zapisane są w formacie JPG
        • Można z nich korzystać tylko dla własnego użytku i przekazywać linki dalej, by Wasi bliscy i znajomi też mogli się nimi cieszyć, ale nie sprzedawajcie ich w żadnej postaci! :)

        Kolorowego tygodnia!
        Enjoy!!

        Chcesz więcej? Zobacz zeszłoroczne plakaty!


        Viewing all 204 articles
        Browse latest View live